NIE UCIEKAJ, TYLKO PRZEŻYWAJ

Czasami myśli potrafią zasłonić naszą prawdziwą naturę na tyle, że zwyczajnie o niej zapominamy. Dajemy się skleić z historiami, które snuje nasz znudzony umysł. Wciąga nas w wir wyobraźni i w ten sposób sprawia wrażenie jakbyśmy tracili połączenie z naszą esencją. Łapiemy się wtedy na odtwarzaniu kołowrotka tych samych, powtarzalnych zdań w głowie, odgrywania wyobrażonych scenek z przyszłości albo tłumaczenia sobie sytuacji, które wydarzyły się dawno temu. W ten sposób odrywamy się od bieżącej chwili i tego, co w niej jest aktualnie żywe.
 
Emocje mają jeszcze większą moc do odgradzania nas od prawdy danego momentu. Potrafią nas trzymać w zamrożeniu i osamotnieniu, kiedy naturalnym byłoby sprawne działanie i otwieranie się na świat. Potrafią przerzucać odpowiedzialność za sposób przeżywania doświadczenia na innych ludzi, jeśli nie zdecydujemy się uczciwie przeczytać informacji jaką emocje niosą o nas samych. Lęk przed przeżywaniem wybranych emocji potrafi też namawiać nas do podejmowania zbędnych wysiłków celem wypierania jednych uczuć lub przybliżania się do innych. Takie próby odepchnięcia od siebie świadomego czucia lub bagatelizowanie i nieweryfikowanie trapiących nas myśli są zasilaniem mechanizmu ucieczkowego, wyczerpywaniem naszej życiowej witalności, czyli zwyczajnym marnowaniem własnej energii i osłabianiem się.
 
Wszelkie działania, które mają na celu oddalić nas od trzeźwego i uczciwego przeżywania myśli i emocji to nałogi, którym ulegliśmy. To one powodują stres i napięcie, które są głównymi prowodyrami naszych problemów. By trwać w szczęściu i czuć spokój już teraz należy dostrzec pułapkę, którą wybrane aktywności dla nas stwarzają. Zazwyczaj próbują zachęcić nas do uwierzenia, że w przyszłości lub w przeszłości jesteśmy w stanie odnaleźć swoje szczęście, oraz że nie ma go w doświadczeniu bieżącym. Aby ominąć tę pułapkę, musimy świadomie zrezygnować z podejmowania działań, które blokują w nas czucie. Kiedy bowiem nie pozwalamy sobie własnych emocji uznać, uszanować i przeżywać w pełni, skazujemy się na cykliczne przeżywanie cierpienia i poczucia zniewolenia związanego z przymusem uciekania od jednych i przyciągania się do innych.
 
Pomimo tego, że nasza relacja z myślami i uczuciami bywa trudna, bolesna lub niezrozumiała, połączenia ze swoją pierwotną naturą nie możemy jednak utracić w żadnych warunkach. Świadomość jest obecna nawet w najciemniejszych okolicznościach i pośród najmniej komfortowych doznań. Mamy do niej dostęp w każdej chwili i zaproszenie do łagodnego, ufnego opadnięcia w przestrzeń obecności, jest zawsze aktualne. Praktyka medytacji pozwala nam z coraz większą sprawnością wyłapywać te momenty, w których pojawiają się kolejne myśli i emocje. Przebywając świadomie w swoim źródle mamy wtedy możliwość obserwacji czym te myśli i emocje są. Możemy je poznać i dowiedzieć się jakie jest ich przeznaczenie. To pomaga nam rozpoznać do czego służą i w jaki sposób się nimi umiejętnie posługiwać. Jak nie ranić nimi siebie, ani innych. Jak dzięki nawiązaniu z nimi przyjacielskich relacji wzmacniać i uzdrawiać siebie oraz istoty ze swojego otoczenia.
 
Dzięki uważnej obserwacji myśli i emocji oraz pozwalaniu im na przepływanie przez nasz organizm swobodnie, mamy możliwość wyboru, które chcemy eksplorować, a których nie będziemy już dłużej energetyzować. Ten wybór zadziewa się w nas niemal automatycznie, ponieważ nasz inteligenty organizm sam rozpoznaje to, co mu służy, a co jest dla niego szkodliwe. Pamiętajmy, że nie odepchniemy nic od siebie siłą i niczego też na stałe nie utrzymamy. Używając przemocy w stosunku do myśli i emocji sprawimy tylko, że będą się solidniej bronić, czyli powracać jeszcze intensywniejsze i w większym zagęszczeniu. Możemy próbować się z nimi siłować, ale to będzie nas kosztować wiele zbędnego wysiłku i frustracji. Będą miały możliwość odejść w pokoju tylko wtedy, kiedy dostrzeżemy ich iluzoryczność i zawrócimy je do ich źródła. Co to znaczy? To znaczy, że wyraźnie rozpoznamy to, że nie mają nic wspólnego z naszą prawdziwą naturą. Zostaną zobaczone jako to czym są w rzeczywistości – chwilową emanacją świadomości. Nie będziemy zmuszeni już by wierzyć we wszystkie swe myśli, lub opierać się swoim uczuciom, kiedy zostaną one wszystkie rzetelnie zbadane z poziomu świadomości. Tylko w niej odnajdą odpoczynek. Wtedy przestaną nas straszyć i niepokoić, bo zwyczajnie stracą swoje uzasadnienie. Innymi słowy, przestaniemy się łapać na mechanizm szantażu lub czczych obietnic, którego używa ego w celu przetrwania. Myśli i emocje zaczynają służyć naszemu organizmowi kiedy nie są blokowane, i przepływają przez ciało i umysł swobodnie.
 
Rozpoznanie, że myśli i emocje nie dotyczą naszej esencji jest możliwe tylko w momencie głębokiego uświadomienia sobie, że w swojej podstawie nie jesteś myślą, nie jesteś emocją ani niczym innym, co może być doświadczone w formie przemijającego zjawiska. Przewrotnie, ścieżka ta rozpoczyna się pierwszorzędnym doświadczaniem wszystkich myśli i emocji, które „zalegają” w naszej podświadomości i chcą zostać ujrzane. To właśnie ten proces integrowania ich jako potrzebnych części siebie i zapraszania ich do sfery uświadomionej, na pewnym etapie pokazuje nam, że w swej podstawie nimi nie jesteśmy. Nie da się jednak dojść do tego zrozumienia bez uprzedniego doświadczania emocji, które zalegają w organizmie i czekają na uwolnienie. Bez tych przeżyć nasze rozumienie niedualności pozostaje jedynie teoretyczne, co nie przynosi naszemu ciału i umysłowi wyczekiwanej ulgi i poczucia odprężenia. Sama wiedza o tym, że nie jesteś myślą nie sprawi, że myśli przestaną być kłopotliwe. Możemy zmienić nasze nastawienie do nich, tylko dzięki samodzielnemu przejściu przez wszystkie życiowe lekcje i konfrontacje ze swoimi cieniami, które kolejne myśli i emocje reprezentują. Mają nam do zaoferowania potrzebne doświadczenia, które ostatecznie pozwalają nam rozpoznać, że w rzeczywistości jesteśmy od wszelkich emocji i myśli wolni. Niezależnie od tego ile i w jakiej intensywności się przetoczą przez naszą świadomość, to przestrzeń obecności, w której się pojawiają, pozostaje nienaruszona. Pomimo zatem tego, że w relatywnym świecie zjawisk, pojawiają się i znikają co jakiś czas, rzeczywistość tych myśli i emocji pozostaje niezmiennie obecna. I o tym właśnie jest medytacja – o coraz większej przytomności swojej istoty i o tolerancji na przeżywanie myśli i emocji. Nie o pozbywaniu się ich lub magazynowaniu w wyobrażonej pustce. Medytacja jest o wpuszczaniu ich do siebie, świadomym przeżywaniu bez przywiązywania się do nich, oraz o pozwalaniu im na odejście w najbardziej dogodnym dla nich momencie.
 
Medytacja jest praktyką potwierdzania swojego „prawdziwego Ja”, czyli nieskończonej świadomości. Pola istnienia, w którym wszelkie zjawiska mogą na chwilę rozbłysnąć i zamanifestować się. W świetle tego rozpoznania, wiele myśli i emocji samoistnie się rozpuszcza od razu, ponieważ zostają dostrzeżone jako nieprawdziwe. Raz wyraźnie zobaczona i doświadczona prawda na swój temat, nie będzie już nigdy musiała być ponownie kwestionowana. To tak jak z rozpoznaniem, że śnieg jest zimny, a ogień gorący. W doświadczeniu z tymi elementami uczymy się ich właściwości, które odczuwamy na własnej skórze. Podobnie jest z naszą esencją. Jeśli tylko pozwolimy sobie na szczere, uczciwe i żywe doświadczenie siebie jako przestrzeni obecności, nie będziemy musieli już wracać do swoich wcześniejszych utożsamień i identyfikacji z ograniczonymi formami.
 
Dzięki utrwalaniu tego kontaktu ze swoim źródłem przestajemy machinalnie odtwarzać wzorce podawane nam przez kulturę, religię, tradycję czy system wychowania. Dajemy sobie czas na potrzebne zatrzymanie i zweryfikowanie słuszności tego, co dane myśli i emocje proponują i do czego nas zachęcają. Nie bierzemy więc niczego za pewnik i samodzielnie sprawdzamy wszystko, co oferuje nam doświadczenie. Dzięki prostej kontemplacji naszego doświadczenia możemy łatwo zyskać potrzebny dystans i nabrać tlenu w płuca przed spotkaniem z niepożądanymi myślami i emocjami. Pierwszym i ostatnim krokiem jest zawsze zatrzymanie. Nie podążanie ślepo za wyświetlonymi obrazami i zdaniami z głowy, a stawianie się w pozycji obserwatora, który potrafi je dostrzec. Stamtąd klarownie widać to, które niosą sens połączenia i są szczere w swojej intencji, a które chcą nas osłabić, umniejszyć, odgrodzić od reszty świata i ubrać w powszechne cierpienie.
 
Ten moment bezstronnego, czułego widzenia jest kluczowy. Moment, w którym nie ganisz myśli i emocji za to, co pokazują albo, że w ogóle się pojawiły. Moment, w którym nie masz wyrzutów do siebie za to, że w ogóle myśli lub emocji doświadczasz. Moment, w którym wybierasz spotkanie z nimi. Moment, gdy mówisz: „Stop. Widzę Cię. O czym mnie informujesz? Co przynosisz przyjacielu? Co chcesz powiedzieć o mnie i na co wskazać?”
 
Tak zaczynamy naszą przygodę z odkrywaniem swego wnętrza. Niezależnie od tego jak długo praktykujemy, za każdym razem ta przygoda wygląda jednak dokładnie tak samo. Jest wychodzeniem poza swoją ciasną, indywidualną perspektywę osobową. Jest opadnięciem do przestrzeni obecności tego momentu, która gości w sobie przeróżne chwilowe zjawiska i żadnych specjalnie nie wyróżnia i przed żadnymi się też nie wzbrania. To wejście w perspektywę uniwersalnej świadomości, która przyjmuje wszystko bez warunków. W niej jest największa ulga, ukojenie i spokój.